top of page

Milczenie jest gadułą


Komunikować się można na wiele sposobów. Znany jest wszystkim podział na komunikację werbalna i niewerbalna.

Wiemy jak ważną rolę odgrywają elementy kolorujące słowa czyli gesty, mimika twarzy, ton głosu, spojrzenie, dotyk.

Mamy świadomość, że nasz styl komunikatu powinien być dostosowany na odbiorcy – inaczej przecież będziemy rozmawiać z Panią na targu, która sprzedaje żurek własnej roboty, a inaczej z urzędnikiem Urzędu Skarbowego.



Ale dzisiaj nie o tym. Dzisiaj o jednej z trudniejszych form komunikacji, którą osobiście bardzo lubię, o milczeniu.

Wyobraźmy sobie taką scenerię:

dwoje ludzi (przyjaciół, partnerów), wieczór, domowa kanapa lub ławka w parku.

Cisza. Oboje milczą.

Ale to nie ten rodzaj niezręcznej ciszy, która podszczypuje powodując nerwowe ruchy i przeświadczenie święcące czerwonym neonem w głowie: "muszę coś powiedzieć. Już. Natychmiast. Cokolwiek". Ten rodzaj niepokoju odczuwamy przeważnie w sytuacji kiedy jesteśmy z kimś, kogo słabo znamy, nie czujemy się pewnie w jego towarzystwie, nie darzymy sympatią lub jesteśmy w relacji zależności (np. pracownik-przełożony). Piszę o spokoju, z którym czujemy się dobrze, który nie jest dyskomfortem ani dla nas, ani dla naszego towarzysza. Ciszy, która nic nie mówi, a jednak przekazuje mnóstwo dobrych emocji.

Do wspólnego milczenia zapraszamy tylko bliskie nam osoby, takie, które dobrze znamy i które dobrze znają nas. I wtedy przez tą wspólną ciszę mówimy:


  1. jest mi z Tobą dobrze.

  2. czuję się z Tobą bezpiecznie.

  3. dziękuję, że pozwalasz mi być sobą.

  4. dobrze, że jesteś.

  5. cudownie, że mam w Tobie oparcie.

  6. lubię, gdy jesteś blisko.

  7. bądź.

  8. akceptuję Cię.

  9. ...

A teraz taka sceneria:

dwoje ludzi (przyjaciół, partnerów), wieczór, stolik w restauracji, wzrok każdego zajęty jest analizą zawartości swojego talerza. Cisza. Oboje milczą.


Tu cisza wręcz wrzeszczy. Słyszysz? Tak dzieje się, gdy uświadamiamy sobie, że nie mamy drugiej osobie zupełnie nic do powiedzenia. Jesteśmy na finiszu relacji, bezsilni ze zniechęcenia. Być może odczuwamy obojętność, rezygnację, chłód, brak ochoty by spróbować podnieść związek. Co krzyczy takie milczenie?


  1. dajmy sobie spokój.

  2. nie trać czasu.

  3. chcę już wyjść.

  4. nie chce mi się.

  5. zostaw to.

  6. idź na przód.

  7. nie mam siły

  8. ...

I ostatnia sceneria:

jesteś sam w domu lub na spacerze. Cisza. Milczysz.

Pewnie od razu pomyślałeś: „no przecież nie będę mówić sam do siebie. Ludzie pomyślą, że jestem wariatem”.

Ale mi chodzi o milczenie, które jest wewnętrznym spokojem.

Pozwalasz sobie na bycie "tu i teraz"? Na odprężenie się, wyciszenie, zatrzymanie? Powiesz, że to trudne, że zabiegany jesteś, nie masz czasu a zasady dzisiejszego świata nie pozwalają Ci zwolnić tempa, może później. Jestem przekonana, że każdy argument, który teraz przytoczysz jest prawdziwy. Ale wierzę także, że małymi krokami potrafisz opuścić swoją strefę komfortu by posłuchać swojego milczenia.


Bo jak się okazuje milczenie wcale nie jest nieme, mówi nam bardzo wiele, trzeba je tylko usłyszeć :)


Spróbuj. Warto pomilczeć z kimś bliskim i z samym sobą.



Do następnego,

Ania


Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
bottom of page