top of page

Kobiecość – tekst dla Ani


Kończąc miesiąc poświęcony kobiecości ciekawa byłam jak postrzega ją dzisiaj męskie oko, męski umysł, męskie zmysły. Zapukałam do Pawła, którego mam przyjemność znać osobiście. Paweł to człowiek wielu talentów, lekkiego i trafnego pióra (o czym zaraz się przekonacie), baczny obserwator i dobry słuchacz. Nosi w sobie ten rodzaj inteligentnego poczucia humoru, którym zjednuje wokół siebie ludzi. Żeglarz. Kocha Mazury i właśnie tam zabiera w rejs otwartych na rozwój.

Ale, żeby nie okazało się za chwilę, że to wpis o nim

ZAPRASZAM DO LEKTURY :)


"Poprosiła mnie Ania o tekst o kobiecości. Męskim okiem.

Co tu pisać, żeby nie popaść w stereotyp, w zbytnie uogólnianie, żeby nie otrzeć się o banał? Żeby było mądrze i z puszczeniem oka, tak jak lubię.

I im dłużej się zastanawiałem, tym bardziej dochodziłem do przekonania, że nie da się pisać o kobiecości bez wspominania męskości.

I przypomniał mi początek wykładu z psychologii rodziny, kiedy pani Profesor zaczęła go słowami:

„Chłopcy różnią się od dziewczynek,

to powtórzę – CHŁOPCY RÓŻNIĄ SIĘ OD DZIEWCZYNEK”.

Serio, tak bez żadnego uprzedzenia, bez powiedzenia, że prawdopodobnie, albo że są takie teorie. Twardo i głosem nie cierpiącym sprzeciwu. Ale, że co? Że chłopaki bawią się samochodami, a dziewczyny lalkami, że różowy to dziewczyński kolor, że dziewczynki mogą się bezkarnie prowadzać z koleżankami za rękę, a chłopaki słyszą nie maż się jak baba, że dziewczęcy świat to gumki do włosów i sukienki z falbankami (takie co się fajnie kręcą), a chłopięcy to piłka i patyki, które w świecie dziecięcej wyobraźni zamieniają się w pistolety. Ten świat jest czarno – biały, a może raczej różowo – niebieski? A potem dorastamy i okazuje się, że to nie jest takie proste.


Różnimy się, oczywiście. Świat różnicy jest ściśle dychotomiczny na poziomie chromosomów, na poziomie biologicznej budowy. Później to już świat proporcji. Bo każdy z nas, nosi w sobie pierwiastek kobiecy i pierwiastek męski. Animę i Animusa. To tylko kwestia proporcji ile męskości w kobiecie, ile kobiecości w mężczyźnie. I tu właśnie dochodzimy do mojego najgłębszego przekonania, że kobiecość najlepiej realizuje się przy męskości i odwrotnie. Że te dwa światy nie są przeciwstawne, ale że się uzupełniają.


I myślę jeszcze, że coraz trudniej być, mężczyzną i przez analogię myślę, że również kobietą jest być coraz trudniej. A wszystko przez szczytne skądinąd hasło: RÓWNOUPRAWNIENIE. I zanim zakrzyczą mnie wojujące feministki spieszę z wyjaśnieniem, że równe traktowanie to dla mnie absolutna podstawa. Ale boję się ekstremistów i nie sądzę, żeby ściganie się w udowadnianiu sobie za wszelką cenę, że możemy robić to samo było najlepszą drogą. I nie przemawia do mnie hasło „Kobiety na traktory”. Że męskość i kobiecość, że równouprawnienie, realizuje się najlepiej przy szanowaniu tego, że chłopcy różnią się od dziewczynek.


Zawodowo słucham ludzi, kobiet, mężczyzn, par. Kobiecy język jest barwniejszy, łatwiej im mówić (zwłaszcza o emocjach, od których gęsto przecież w gabinetach psychoterapeutów).


Kobiecy język jest kolorowy, subtelniejszy, pełen niuansów, drobiazgów i językowych bibelotów, zdobny jak jajko Faberge.

Męski język jest jak meble do loftu – prosty, surowy, praktyczny, zwięzły.

I często nie łatwo jest się porozumieć, ale jeśli to się uda połączenie jest genialne, wystarczy chcieć nauczyć się języka drugiej strony. Uwielbiam ten moment, kiedy Ona i On, zaczynają wreszcie rozumieć, co mówi druga strona i nagle okazuje się, że w gruncie rzeczy chodzi im o to samo, opisane jedynie w różnej estetyce.


W ogóle to tak jak w języku, tak w życiu, to co kobiece kojarzy mi się z miękkością, ciepłem, rodzajem delikatności i subtelności. Ale najbardziej kobieca jest chyba świadomość tego, kim się jest, bez udowadnia komukolwiek swojej wartości. Bez kompleksów, bez udowadniania silniejszej i twardszej niż się jest naprawdę. To się chyba naturalność nazywa :) Nie znaczy to oczywiście, że kobiety nie są silne. Są! Pod wieloma względami silniejsze od mężczyzn. Tylko ich siła nie opiera się na brutalności, bezpośrednim zwarciu, czy fizycznej krzepie. W tej słabości do której wracam z uporem maniaka, kryje się moc, o której wielu mężczyzn może tylko pomarzyć. W końcu to facet będzie błądził przez godzinę po mieście uzbrojony w mapę, bo przecież ponad męska godność jest zapytać o drogę. Żadna ze znanych mi kobiet, nigdy nie była w takiej sytuacji.


Poza tym kobiety mają coś, co w męskim świecie bywa uznawane za „nienaukowe”. Intuicję. Nie żeby mężczyźni byli jej całkiem pozbawieni, zazwyczaj po prostu skrzętnie chowają ją w miejscu, gdzie nikt jej nie znajdzie, a już na pewno nie przyjdzie mu do głowy z niej korzystać. A kobieta – ona po prostu wie. I na nic logiczne przesłanki, matematyczne dowody i fakty. I to jest coś co mnie zawsze urzekało. Ta umiejętność korzystania z podszeptów, które na fizjologicznym poziomie są umiejętnością podprogowego łączenia różnych, z pozoru błahych i zupełnie niepowiązanych kawałków.


Za co lubię kobiety?


Za to, że godzinami mogą rozmawiać o niczym, nie nudząc się przy tym ani przez moment.

Za to jak z rozbrajającym uśmiechem pytają czy mogę pomóc im zatankować bo one nie wiedza jak.

Za to jak z zacięciem szukają telefonu w przepaścistej torebce, mieszczącej więcej tajemnic niż archiwa Watykanu.

Za to, że bywają bezsilne, dając nam mężczyznom szansę na prężenie piersi i służenia silnym ramieniem. Lubię jak pozwalają przepuszczać się w drzwiach i zapłacić za kawę w ulubionej kafejce.

Za inny punkt widzenia.

Za to, że nie boją się korzystać ze swoich emocji, co nam, mężczyznom, przychodzi z takim trudem.


Cholera (przepraszam czytelników za wulgaryzm, ale nie mogłem się oprzeć – męskie nieokrzesanie) szczerze, nie sądziłem, że ten temat okaże się takim wyzwaniem. Jakoś to niby wszystko jasne, a jednak nie do końca. No i nie napisałem nic o ciele. Czy bardziej kobieca jest Marlin Monroe czy Hally Berry. Ale co tu pisać jak mam w głowie Cesarię Evorę z figurą daleką od współczesnych standardów piękna, z cygarem, a jednak emanującą kobiecością. Dojrzałą, pewną tego kim jest, nostalgiczną i chwytającą z serce. I właśnie taka jest dla mnie kwintesencją kobiecości. I jeszcze róża z Małego Księcia. Nieco kapryśna, może nawet zadzierająca różanego nosa i może podobna do tysięcy innych róż w ziemskich ogrodach.

Ale dla niego przecież Jedyna."



p.s. Czyż wybór męskiego oka na temat kobiecości, jakie ma Paweł nie było trafnym wyborem? Pytania retoryczne mają to do siebie, że nie wymagają odpowiedzi ;)





Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
bottom of page